czwartek, 16 stycznia 2014

Postanowiłam, Pożyczyłam, Przeczytałam.


"50 twarzy Greya".

























Jeśli się jeszcze nie domyśliliście to uprzedzę - będzie hejt.

Zacznijmy od tego, że zauważyłam wśród znajomych wielkie poruszenie z okazji ukazania się u nas tego tytułu. Generalnie jeśli o mnie chodzi to z automatu nabieram obrzydzenia do rzeczy, za którymi walą tłumy; poczekałam więc aż się przewalą i po pierwsze popytałam osób, których gust literacki bardzo cenię, o zdanie.
Zdanie było chujowe.
I tu bajka mogłaby się skończyć, gdyby nie mój wyjazd za granicę.

Nie brałam ze sobą książek, czego zapewne też można się domyślić ;)
I tak po 3 miesiącach tyrania na pralni, kiedy roboty zaczęło ubywać, zaczęło równocześnie mi tego czytania brakować.
Zwierzyłam się z tego faktu koleżance z pracy i oto okazało się, że mam w zasięgu polskojęzyczne wydawnictwo! :D

... Greya, kurwa.

No ale ok, mówię przeczytam a potem ocenię, w sumie inaczej nie powinno się postępować chcąc oceniać cokolwiek.

Zawsze najpierw czytam opis z tyłu książki. W tym przypadku już samo to rozłożyło mnie na łopatki (wszystkie przytoczenia z pamięci):
"Autorka zawsze chciała napisać powieść, która porwie tłumy..."
Ach jej, jakież to romantyczne i porywające <3 aż gotowiśmy lecieć, pędzić do Empiku! (wybacz, Bladaczko.)

No dobra, poprychałam se. A co znalazłam w środku?

Język, jĘzYk, JĘZYK. Nie wiem kurwa, czy to tłumacz jakiś ułomny tłumaczył, czy autorka się naczytała powieści charyzmatycznych autorów i wjebała w tę pracę po kawałku stylu każdego z nich czy nie wiem co. Odrzuciło mnie już pierwsze zdanie:
"Do diabła z tymi włosami, zupełnie nie chcą się układać."

...





















Skojarzyło mi się z dziewczynką w wieku szkolnym, która dopiero szuka swojego stylu. Generalnie cała książka jest utrzymana w konwencji takich mdłych zdań, ale - do wszystkiego się można przyzwyczaić.

Skoro już jesteśmy przy pierwszym zdaniu, krótki opis:
Główną bohaterkę, Anastasię (której imię skracano tam na "Ana" - i to też mi się chujowo kojarzy,
z motylkami, takie klimaty) zastajemy właśnie podczas walki z kłakami, które zupełnie nie chcą się układać. A wypadałoby dobrze wyglądać przeprowadzając wywiad z młodym, pięknym i bogatym biznesmenem panem Greyem, o którym nic się nie wie. (Problem warty opisania na całej pierwszej stronie, szczególnie, jak się odjebało w babciną spódnicę, kozaki i żakiet z lumpa. No, nieważne.)

Oczywiście nasza bohaterka jest dupowatą pierdołą, która potrafi wywinąć orła przez własne nogi oraz rumieni się przy byle okazji jak szablonowa cnotka (którą zresztą była).

Nikogo nie powinno zdziwić, że pan Grey jest młody, wysoki, pewny siebie, charyzmatyczny, obrzydliwie przystojny, obrzydliwie inteligentny, skurwysyńsko szarmancki i wykurwiście bogaty.
I oczarowuje pierdołę.

Co nowego dodała autorka do toposu? Ano zainteresowania pana Greya, to jest BDSM.

I tak:
Grey chce zrobić z pierdoły swoją nałożnicę, oczywiście ciągle mówi jej, że nie jest facetem dla niej, po czym codziennie na różne sposoby ciągnie się jej za dupą. Pierdoła po drugim spotkaniu ma już brokat na oczach, motylki w brzuchu i jednorożca w ogrodzie i tak oto wychodzi na to, że w końcu idą razem do łózka.

Ja wiem, że cały świat kręci się wokół seksu, ale średnio chce mi się czytać jak rozgarnięty facet bajeruje ułomną dziewicę i na ile sposobów ją dupczy...

Co ciekawsze, koleś proponuje pierdole podpisanie umowy, kontraktu czy zwał jak zwał, że będzie jej panem a ona jego uległą.
Oh, really? Przecież ta dziewucha i tak jest już w ciebie wpatrzona jak w obrazek i już dawno robiliście seksy bez umów... Wstawka kompletnie z dupy jak dla mnie.

Czy muszę pisać, że nasz Idealny Męski Główny Bohater ma też zaganiacza, który wpędziłby w kompleksy 95% męskiej populacji? Co by to było wszak, taki och, ach, bożyszcze dziewoj a kuśka rozmiaru jak u reszty plebsu, pfff...

Wracając do języka, rozjebało mnie jeszcze jedno:

"(bla bla bla) i doszedł, wykrzykując moje imię:
- Ana!"

No tak, trzeba było przypomnieć, bo może na trzysetnej stronie ktoś jeszcze nie wie, jak ma pierdoła na imię.



















Książka kończy się tym, że kolo - na jej własną prośbę - spuszcza lasce regularny wpierdol pasem, po czym ona wali focha jak stąd do Urugwaju i kończy znajomość.

Cykl ma trzy części. Pozwólcie, że daruję sobie lekturę pozostałych dwóch.
"Ciemniejsza strona Greya" - ciężka rozkmina, może będzie jeszcze zawzięciej chodził pierdole za dupą? W każdym razie jak by nie było - "Nowe oblicze Greya" - i tak będzie hepi end, ona go zmieni, on się zakocha, wezmą ślub, spłodzą dzieci i będą żyli długo i szczęśliwie pławiąc się w luksusach za jego pieniądze.


Tak nawiasem - czytałam to coś chyba z trzy miesiące. Na początku zmusiłam się do ok. 200 stron zaraz po przyniesieniu do domu, potem szybko rzuciłam się dokańczać na dwa dni przed powrotem do Polski, żeby zdążyć oddać koleżance książkę.

Podsumowanie: Żenada. Jak interesuje Was tematyka BDSM, poczytajcie lepiej blogi.
(Miałam jeden ulubiony, ale patrzę własnie, że już nie istnieje :( )


Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Wspaniała recenzja. Bardzo prawdziwa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na konkurs ! :)
    http://stylofe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha! :D Podpisuję się wszystkim kończynami pod tą recenzją - zauważyłam, że odkąd na własnej skórze się przekonałam o "jakości" tej książki trochę inaczej patrzę na tę grupę znajomych, którzy oceniają ją jako wybitne dzieło literackie.
    Dwóch kolejnych części już nie przeczytałam i nie dotknę nawet kijem, przez szybkę i w ołowianym fartuchu - pierwsza tak mi zniesmaczyła temat seksu, że po trzech chyba stałabym się aseksualna :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ołowiany fartuch rządzi :D

      U mnie wśród znajomych była jedna dziewczyna, która wrzuciła sobie na fejsa jakiś cytat z tego "dzieła" - wyrwany z kontekstu brzmiał znośnie - z dopiskiem, że poleca każdemu tę książkę. Jakoś to skomentowałam, po czym dowiedziałam się, że jest na czwartym rozdziale :D
      Do czego zmierzam, potem już nie było ani jednej wzmianki na temat, nawet takiej, że skończyła... Może jednak nawróciła się i podzieliła naszą opinię? :P

      Usuń

Włączyłam moderację starszych komentarzy tylko po to, żeby wiedzieć, że jakiś przybył
i móc odpowiedzieć.
Publikuję z grubsza wszystko - komentarze są obrazem Was, nie mnie ;)

Zachęcam do zostawiania uwag i przemyśleń! Możecie robić to również anonimowo.