środa, 18 stycznia 2017

Depilator za 4 dychy.

ZŁOTYCH, nie euro ;)

No więc podczas jednego z wielu wojaży Biedronkowych wpadł mi w ręce taki właśnie wynalazek.
Depilator z golarką za jedyne 4 dyszki. Firmy... nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz ;)

A tak poważnie to szukałam go w internetach, jakąś tam wpisywałam i nawet znalazłam, ale jako, że testy robiłam z pół roku temu, a zdjęcia - pompką do roweru,
 teraz już tego nie odcyfruję.

Opakowanie nieduże, zgrabne i powabne. Takie typowe, bym powiedział.
Chłopowa maszynka do golenia była w podobnym. Podoba mi się matowy kartonik,
to jakiś mój fetysz. Kształt samego artefaktu równie kuszący zresztą; ładnego kształtu
i z ornamentem, zaprawdę kobiecy.





W środku skromna instrukcja i skromne wyposażenie:




Depilator, nakładka do bikini, jak sądzę (ała....!) oraz nakładka z golarką, szczoteczka
do czyszczenia i ładowarka.
Zasada działania taka sama jak w produktach Brauna - trzymamy urządzenie pod kątem 90 stopni do skóry, jedziemy pod włos. Nie ma żadnych obrazowych porównań do piasku, ziemi, robaczków.


Ustrojstwo dzięki obłościom naprawdę wygodnie leży w dłoni; zresztą plastik,
z którego jest wykonane również ma fajną, matową fakturę.




Na liście obecności podpisuje się diodka, standardowo migająca podczas ładowania 
na zielono, pulsacyjnie, stale po naładowaniu i czerwono na rozładowaniu.
Plus bonus! 
Depilator działa również będąc podpiętym do sieci!

Niestety, ani SmartLighta ani żadnego innego Lighta tutaj nie uświadczymy
Dziwne uczucie, naście lat depilowałam skórę w białym świetle tego małego (chyba) LEDzika, który wydobywał z cienia najbardziej pajęcze włoski, a tu nagle jestem zdana 
na swój wyjątkowo zwodniczy wzrok.
Trzeba by się było trochę podhodować co by być w stanie kontrolować cokolwiek...

... i cokolwiek wyrwać. Nie wiem, kto to projektował, ale nie wiem również, jak wyobrażał sobie proces wyrywania włosków przez pęsety, których linia jest 
znacząco niżej od obudowy.




Może dłuższe włosie by się załapało, ale takie - w moim przypadku - standardowe
do depilacji, czyli długości 2 - 3 mm szybciej byłoby rwać pęsetą.


Poza tym urządzonko wykonane i spasowane jest zadziwiająco starannie,
nie mam mu nic do zarzucenia.
Dziwi mnie tylko kąt wdziewania ładowarki, może projektant do kwiateczka na obudowie chciał dorzucić osią dupkę do kompletu?
Albo raczej szerszenią ;)



Podsumowując:

Równie dobrze mogłabym te pieniądze spalić nad podgrzewaczem, jednak myślę,
że wyszedłby z tego o wiele krótszy i, być może, mniej ciekawy post ;)

Niby nie zawsze droższy i firmowy znaczy lepszy, nie mam nic do testowania chińskich podróbek (bo poza testami jestem gadżeciarz i jeśli mnie stać, to wolę mieć na elektronice i dodatkach znane logo), ale z tym ciulstwem nie próbujcie.

NAPRAWDĘ ni ma synsu.


Pozdróweczka!