niedziela, 26 lutego 2017

Pani idealna.

Nadal jestem wierna swojemu sposobowi kupowania książek - rzut oka na tytuł, jeżeli mnie zaciekawi - rzut oka na opis z tyłu, jeżeli mnie zaciekawi - bierę.

Od jakiegoś czasu widzę trend na promocje książek - łypią do nas spomiędzy ogórków 
w Bezdomce i środków do prania w Kaufie. Jak dotąd z odwiedzanych przeze mnie dyskontów tylko Lidl opiera się tej modzie, do Carrefoura nie chadzam (ale jak kiedyś zabłądziłam, to też dział książkowy i obniżone ceny znalazłam).
Tak więc zawsze z ochotą towarzyszę rodzinie w wypadach "po chleb" i też prawie zawsze coś dla siebie upoluję. Nie inaczej było z "Idealną".

Przyciągnął mnie sam tytuł, wydał mi się intrygujący. Zatrzymała na dłuższą chwilę mroczna okładka, opis zawiera kilka zdań, a i tak coś zaskoczyło. I to porządnie, 
bo wobec znoszenia ostatnimi czasy książek po dychu, 25 złotych to całkiem przyzwoity jak na powieść wydatek.


TYTUŁ: Idealna
AUTOR: Magda Stachula
WYDAWNICTWO: Znak
STRONY: 336
OPRAWA: Miękka
FORMAT: 14,4 x 20,5 cm.
GATUNEK: Thriller psychologiczny.






Podczas wczorajszej wizyty w Auchan widziałam ją za 32 złote. Jestem zwycięzcą!

Druk.

W tym przypadku cena idzie w parze z jakością (treści również, ale o tym później). 
Nie wychwyciłam ani jednej literówki, znaki przestankowe logicznie umiejscowione.
Opowieść tworzą wypowiedzi kilku stron - bywa tam malutko dialogów, 
jednak nie jest to ani trochę męczące - tekst ma idealną jak dla mnie wielkość, 
sam włazi do oczu.



Treść.

Zacznijmy od tego, że dopiero, kiedy robiłam zdjęcie do bloga, zauważyłam polecenie fanom "Dziewczyny z pociągu". Nie czytałam jeszcze, choć mam. Nie chce mi się wyciągać z dna zapakowanej na kolejny wyjazd do pracy torby.
W każdym razie, jeżeli "Dziewczyna z pociągu" jest podobnie dobra, to jestem podwójnym zwycięzcą.

Wracając do rzeczy: Podoba mi się, że wreszcie wchodzimy w jakiś inny etap relacji bohaterów, tzn. już zawarte małżeństwo. Dopiero czytając uświadomiłam sobie, że rzygać mi się powoli zachciewa tak maglowanymi przez twórców schematami o poznaniu 
i rodzącym się uczuciu między dwojgiem osób.
Para głównych bohaterów, Adam i Anita, denerwuje mnie przez pół książki. Jako czytelnik mamy wgląd w myśli i podejście każdego z nich i naprawdę frustrująca jest niemożność zmiany toku treści i konieczność oczekiwania, aż sami dojdą, co robią źle. No właśnie - czytając czułam się, jakbym podglądała czyjeś życie. Udzielał mi się nerwowy nastrój ich małżeństwa, kilka razy w tak zwanym międzyczasie podeszłam do swojego chłopaka okazać mu kapkę czułości. Nie wiem, na zaś? Żeby nas też taki pat nie spotkał? 
Chłop oczywiście nie docenił ;)

Kiedy w połowie książki zaproszono mnie do gry w Monopoly poczułam się, 
jakby chcieli zrobić mi na złość. No luudzie, tutaj takie emocje się dzieją, a Wy mi trujecie przyziemnymi pierdołami???
Ale koniec końców poszłam, stwierdziłam, że chyba za mocno się wczułam
i przerwa mi się przyda.

Co tu dużo gadać, to jest po prostu ZAJEBISTE. Przemyślane i dopracowane, bohaterowie tak wykreowani, że znam mnóstwo takich typów osób w realnym życiu, nieidealizowani. Opisy bez rozwlekania, interesujące i plastyczne. Akcja tak płynąca, że mimo, że pół książki było głównie o Adamie i Anicie, rzeczywiście nie mogłam się oderwać. 
Po połowie tempo i zdarzenia tylko przyspieszają...
Po grze oczywiście wróciłam czytać dalej. Zeżarłam tę pozycję w jeden wieczór!
Na końcu, kiedy już mamy chwilę na oddech, jedno zdanie sprawiło, 
że przebiegł mi po plecach dreszcz.
Mam wrażenie, że książka ma świetną bazę do kontynuacji; byłabym potrójnym zwycięzcą, gdyby Autorka zdecydowała się na to.

Po lekturze pozwoliłam sobie przespać się z oceną i na drugi dzień jest podobna: 
po trzykroć polecam! Ale znów - jak dla mnie na wieczory z herbatą, a nie do autobusu.


CZAS CZYTANIA: 1 popołudnie.
MOJA OCENA: 9,5/ 10. Zostawiam sobie margines ruchu na wypadek, gdyby coś wciągnęło mnie jeszcze bardziej.


Do zoba!