piątek, 11 kwietnia 2014

Zrób se sam - pasta cukrowa.

Uwaga! Post zawiera zdjęcia mogące obrzydzić i/ lub zniesmaczyć wrażliwców!


Do pasty cukrowej już się kiedyś przymierzałam, ale dałam sobie spokój.
Patrząc teraz z perspektywy czasu wyszła mi jak najbardziej poprawnie; nie wiem czemu zrezygnowałam. Młoda byłam i głupia ;)

Drugie podejście zdecydowałam się popełnić po obejrzeniu tego filmiku na judupie.
Jak dowiedziałam się z któregoś z innych filmów dziewczyna pracuje w salonie kosmetycznym,
więc doświadczenie ma, wiedzę również - bardzo lubię ją oglądać.
No i się zmobilizowałam.

Postanowiłam nie męczyć Was filmem z hatececzka, zresztą nadal nie mam programu do obróbki takich wymysłów.
Zaserwuję więc fotorelację z doświadczenia.

Skład pasty jest banalny - cukier, woda, sok z cytryny i wsio.
Nissiax w filmie ma do użytku miarkę; ja takiego sprzętu nie posiadam, robiłam "na oko", używając jednej szklanki i podług niej ustalając proporcje:









A oto wygląd mikstury do czasu zagotowania:




















Pastę trzeba cały czas mieszać, bo podobno lubi się przypalać. Moje tandetne gary też lubią przypalać, więc uczciwie mieszałam nieprzerwanie. Tak się temu oddałam, że miałam problem
z zagotowaniem tego ustrojstwa, gdzieś po 7 minucie zwiększyłam ogień - czyli gotowałam na najmniejszym palniku na najmniejszym gazie, a wcześniej na połowie tego najmniejszego ;)

Naszym celem jest osiągnięcie bursztynowego koloru. Coś tam słyszałam o konsystencji miodu, więc dzielnie mieszałam w garze nawet po przekroczeniu kolorystycznego limitu, konsystencji miodowej jednakowoż nie uzyskując.






Nie powtarzajcie mojego błędu, pasta wyszła mi zdecydowanie za gęsta.
Myślę, że mogłam zakończyć cały proces na kolorze ze środkowej fotki.

Postanowiłam wykonywać depilację tak jak Nissiax i tak jak robiłam za pierwszym razem,
czyli używać pasty jak wosku - na nałożoną kłaść materiał i tak odrywać.
Podobno dobrze jest nakładać ją ciepłą; Nissiax mówi, że testuje temperaturę na dłoni,
ale u mnie to nie działa - zanim poczuję, że mnie parzy już bym zdążyła zrobić sobie krzywdę nakładając taki ukrop na skórę ;)
Na szczęście mam super ekstra profeszynal termometr, więc po ściągnięciu gara z ognia wbiłam w środek termometrową igiełkę i pilnowałam.

Ciekawym zjawiskiem jest fakt, że woda po połączeniu z cukrem i sokiem z cytryny zwiększa swoją temperaturę wrzenia :) zaskoczyło mnie to.
Zaraz kiedy mieszanka skończyła wrzeć miała 115 stopni.








Poczekałam aż zejdzie poniżej setki i dopiero wtedy przelałam do słoika i pilnowałam dalej.

Wtedy też połapałam się, że wyprodukowałam ulepę - miała ona 80 stopni a konsystencję...
nie wiem czego, ulepy kurde :D
Mimo tego jak debil czatowałam dalej. Zanim ujrzałam na wyświetlaczu magiczną trzydziestkę,
nie mogłam już w środku poruszyć igłą termometru...
No to net, szukanie porad jak ten drogocenny wkład cukrowy uratować -
- ano podgrzać w kąpieli i spróbować rozrzedzić.

Udało się :) rozrzedzałam i sokiem i wodą, znów w proporcjach "na oko";
w każdym razie wiedziałam już, że będzie ok.

Wczoraj nakładałam pastę o temperaturze trzydziestu stopni, przyklejałam dżinsowy pasek, schładzałam mrożonym schabem i rwałam, było ok. Dziś też musiałam ją podgrzać odrobinę,
w temperaturze pokojowej była zbyt ulepna. I znów - pasek, schab, rwanie.

Nakładałam szpatułką wziętą z auchanowskiego kremu do depilacji, spisała się :)




















A w półlitrowym słoiku wygląda następująco (zdjęcie bez flesza i z):














No to teraz wrażenia:

* pasta na pewno wydajna. Spokojnie starczy na kilka depilacji nóg,
* nie uczula,
* depilacja nie jest bezbolesna - szczególnie, kiedy tego bólu się boimy i niepewnie odrywamy paski - gówno z tego wyjdzie, mówiąc wprost. Ale faktycznie mniej bolesna od depilatora, po użyciu skóra piecze, ale wszystko mija na drugi dzień (czyli w moim przypadku po kilku godzinach ;)),
* efekty podobne do depilatora - krótsze włoski i część długich zostawione. Różnica za to jest taka, że mój depilator większość włosków zwyczajnie urywa, dając okraszony cierpieniami efekt maszynki do golenia, a tu faktycznie widać wyrwane cebulki,
* jak już wspominałam, trzeba rwać paski NAPRAWDĘ szybko. Chwila zawahania i odrywamy boleśnie sam materiał, zostawiając pastę na skórze i tę skórę podrażniając - wczoraj kilka razy zrobiłam sobie taką krzywdę.

Ustrojstwo rzeczywiście pięknie schodzi pod wodą. Przy okazji - jeśli będziecie robić, po przelaniu z gara zalejcie sobie ten gar wodą, w parę minut umyje się sam :)
Używane kawałki starych jeansów też dzisiaj wypłukałam. Z tego co czytałam w komentarzach pod oryginalnym filmikiem niektóre panny były oburzone samym tym pomysłem, ale ja stwierdziłam,
że nie będę co depilację latać do lumpa po nowe jeansy na zmarnowanie, no bez jaj!


Sam sposób polecam, salon kosmetyczny w domu :)

Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Pamiętam jak kiedyś zakupiłam plastry Veet i odkleił się tylko papier a glut na skórze został. Płakałam jak się niczym zmyć nie dało, spirytusem myłam, pumeksem tarłam i płakałam...
    Trauma i ponad godzina w łazience spędzona. Nissiax to ulubiona blogerka Jaskry, ona chyba wie co poleca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O patrz, a chciałam Veeta kupić bo przecież taki drogi i dobry...
      Do tej pory próbowałam tylko plastrów Sensual od Joanny i były takie se - albo nie umiałam ich używać, co też jest prawdopodobne ;)
      Wosk od Joanny schodzi pod oliwką zwykłą.

      U mnie z judupowiczów na razie ciągle ulubiony Niekryty, ale Nissiax również w ścisłej czołówce ;)

      Usuń
  2. A ja mam traumę okropną po plastach z woskiem ... z "ryja" wąsa rwę i nawet łzy nie urobię a z nóg za cholerę nie umiem. Boli jak diabli, efekty marne, klejący się wszędzie wosk.
    A w dupie to mam!! Moim nogom i tak nic nie pomoże i postanawiam zostać przy maszynce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo, dobra wiadomość!
      Bałam się sarmackiego wąsa ruszać że będzie boleć, a teraz boję się jakby mniej ;)

      Ja już musiałam znaleźć alternatywę dla maszynki - nagle strasznie zaczęła podrażniać mi skórę i aktualnie chcę się zadrapać kiedy wydepiluję nogi czymkolwiek, co nie usuwa włosków z cebulkami :/

      Usuń

Włączyłam moderację starszych komentarzy tylko po to, żeby wiedzieć, że jakiś przybył
i móc odpowiedzieć.
Publikuję z grubsza wszystko - komentarze są obrazem Was, nie mnie ;)

Zachęcam do zostawiania uwag i przemyśleń! Możecie robić to również anonimowo.