czwartek, 28 lipca 2016

Czterech chłopów i las.

Wreszcie wpadłam na to, żeby usystematyzować z leksza opisy książek.

TYTUŁ: Czterech mężczyzn na brzegu lasu
AUTOR: Stanisława Fleszarowa - Muskat
WYDAWNICTWO: Oskar
STRONY: 306
OPRAWA: Miękka
FORMAT: 19,4 x 12,7 cm (mierzyłam sama).



Kupiłam w jakiejś taniej księgarni.
I pierwszy wkurw - ta zielona kropa nad głową przemiłej pani z okładki to nie wymysł grafika, a pracowników przybytku. Stygmat przypominający, że nie dość,
że książki tam są tanie, to ta jest jeszcze kurwa tańsza. Szkoda, że nikt nie wpadł na to,
że może czytelnik chciałby go usunąć...
W przypadku innego tytułu się o to pokusiłam i do teraz przyklejają mi się do tamtego miejsca palce.
Dżizas...

Druk.
Niestety, sporo niedoróbek. Pani Korektorka o intrygującym nazwisku (von Piechowska) chyba miała gorszy dzień - przecinki, w, dziwnych, miejscach, nieraz przed i po słowie, kompletnie usuwając sens. Było parę zdań, które omijałam bo nie chciało mi się zgadywać, gdzie powinien być ten cholerny znak przestankowy.
Poza tym literówki, sporo literówek.
I bardzo nieprzyjemny dla mych oczu układ tekstu; nie dość, że treść składa się ze sporej ilości opisów, to jeszcze czcionka jest mała i ciasno upakowana, a akapity dość wąskie.
Na każdej stronie witała mnie zniechęcająca ściana. Tekstu.




Oczywiście z czasem przyzwyczaiłam się, ale nie oznacza to, że było to komfortowe.
Duże znaczenie miała przyciągająca treść.

No, to treść.
Myślę, że zacząć należy od informacji, że akcja dzieje się w trzeciej ćwiartce XX wieku.
Wioseczka i czterech przyjezdnych geologów, poszukujących węgla.
Dla mnie usadowienie akcji bardzo znaczące, ponieważ pozwala zrozumieć lepiej mentalność i charaktery bohaterów.

Obiektywnie patrząc, Autorka odwaliła kawał dobrej roboty. 
Kreacje bohaterów są głębokie, ciekawe i wierne, Opisy przyrody plastyczne i bogate. 
Treść wciągająca - sporo niedomówień, przy wielu rozdziałach - odwrócona retrospekcja? -
- próbowałam się dowiedzieć jak się nazywa zjawisko wybiegania w przyszłość i poległam. 
W każdym razie chodzi mi o przeskakiwanie w migawkach do przyszłości.

Ale już z subiektywnego punktu widzenia - czytałam odświeżonych "Chłopów
(których zresztą uwielbiam), tylko w babskiej wersji.
Przywiązany do ziemi, chmurny, milczący i surowy chłop, wzbudzający respekt całej wsi - no Maciej z Lipiec! 
A tu nie. 
Tu Ziemba.
Piękna panna, do której wzdycha cała wieś też się znajdzie.
Tylko, że w Lipcach Jagienka była jedna i z Maćkiem niespokrewniona, a tutaj bożyszcza 
są dwa (dwie ;)) i są córkami chmurnego chłopa (choć jedna już miastowa, rzadko przyjeżdża).
Jest i gospoda, jest i wyżarty ksiądz dobrodziej. Jest zabawa z mordobiciem
strachy przed narażeniem się współmieszkańcom niepopularnymi decyzjami, romans pięknej panny w tle.
A po wodę biega się do studni.

O nowoczesności powieści Pani Fleszarowej - Muskat świadczą tylko takie niuanse jak geolodzy, samochody czy magnetofon.
No i zakończenie - niby przewidywalne, a jednak mnie zaskoczyło. I nie ma hepi endu! 
Tak jak lubię ;)

Tyle tylko, że Reymont zna umiar w rozwlekłości opisów i u niego akcja toczy się po prostu - zgodnie z cyklem pór roku.

Tutaj, kiedy na 17 stronie zdałam sobie sprawę, że czytam ciągle opis podróży geologów do miejsca prac, witki mię opadli. Zastanawiałam się, jaki czas uda się w tym tempie Autorce zawrzeć na tych kilkuset stronach. Postawiłam na jakieś dwa tygodnie.
Na szczęście nie miałam racji, bo tygodni było około 12 ;)
Sprężyła się kobita z czasem.

Nie zmienia to faktu, że gdzieś tak od połowy łapałam się na tym, że przeskakuję wzrokiem po 10 linijek, nie tracąc wątku. Zawsze jednak posłusznie wracałam 
i czytałam grzecznie słowo po słowie (no chyba, że nie rozumiałam ;p).
Za długo, za długo!

Kreacja bohaterów - nie poczułam sympatii do nikogo
No, może do pięknej, starszej córki Ziemby, bo buntowniczka.
Reszta?
Chłopy - mruki. W życiu WKURWIA mnie, kiedy mówię coś i nie dostaję odpowiedzi albo dostaję nikłą. Tutaj nawet czytając, podnosiło mi się ciśnienie. 
Toć zajebałabym tępym tasakiem.
Jedyny rozmowny niby miły, a jednak w swoim świecie. Nie może przeżyć przeszłości 
w domu dziecka i bandyterskiej (subtelne aluzje sugerujące, że chojraczył uzbrojony 
w nóż). Ludzie, którzy ciągle siedzą w przeszłości mnie irytują.
Dziewuchy głupie jak but z lewej nogi. A adoratorów pełno, bo buzia ładna.
Ksiądz, któremu dziecko przyznaje się, że jest bite, a on ma to w rzyci. 
Błeeee...
Może dlatego tak mnie to odrzuca, że jest bardzo realnym odwzorowaniem rzeczywistości?

Akcja niby nic, a jednak kiedy musiałam zająć się rzeczami tak przyziemnymi 
jak gotowanie, jedzenie czy sprzątanie kurwiom kuwetek, zastanawiałam się, 
co tam dalej będzie, co mnie czeka na kolejnych stronach? 
To pewno te niedomówienia ;)
Przyjemne uczucie.

W końcu jednak nadszedł dzień i godzina, w której doczytałam
I co? 
No nic. 
Dupa. 
Nie dowiedziałam się niczego o dalszych losach bohaterów, nie rozwiały się moje wątpliwości, nie uzupełniły niedomówienia.
Mam wrażenie, jakbym przeczytała wyjętą z kontekstu część jakiejś serii.
Niby owa lektura występuje w serii, jednak patrzę po opisach, że każda część to 
osobna historia.

Podsumowując, wrażenia mam raczej mieszane
Ale polecam, bo kiedy się nie wie, to najlepiej sprawdzić samemu ;) 
Sama też kupię jeszcze jakąś powieść tej Pani i dopiero wydam osąd co do jej osoby. Literacki, oczywiście. 
Może znajdę to "coś", czego tu zabrakło?

CZAS CZYTANIA: 2 dni
MOJA OCENA: 6,5/ 10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Włączyłam moderację starszych komentarzy tylko po to, żeby wiedzieć, że jakiś przybył
i móc odpowiedzieć.
Publikuję z grubsza wszystko - komentarze są obrazem Was, nie mnie ;)

Zachęcam do zostawiania uwag i przemyśleń! Możecie robić to również anonimowo.