poniedziałek, 20 sierpnia 2018

"Morderca, którego nie było."


Już sam tytuł robi robotę, prawda
Dlatego też powędrował ze mną do kasy. No i oczywiście kot, internet kocha kotki, 
ludzie kochają internet, autorzy kochają czytelników ;)
No, mnie tam złapał.



TYTUŁ: Morderca, którego nie było,
AUTOR: Marco Vichi,
WYDAWNICTWO: Albatros,
STRONY: 288,
OPRAWA: Miękka ze skrzydełkami,
FORMAT: 12,5 x 19,5 cm,
GATUNEK: Kryminał i sensacja,
CENA: 9,99 zł.

Na skrzydełkach krótkie przybliżenie postaci Autora oraz dodatkowy skrót treści.
Wygląda mi to na próbę zapełnienia czymś powierzchni; tylko po co dorabiać dodatkowego papieru jeśli się nie ma na niego pomysłu? W środku są puste, białe.

Podoba mi się za to wytłaczany tytuł.


Opis, z którego niewiele wynika, ale że lubię kryminał i lubię Włochy, szkoda byłoby 
nie spróbować.
A! I koty też lubię.

Piszę po dłuższym czasie od skończenia lektury, nie chciało mi się tak trzaskać kolejnych tytułów i notek. Lato jest, albo zdycham z gorąca albo rowerem jeżdżę i w jeziorze pływam.
Ale pamiętam, że początek niezbyt mnie wessał.
I taka już niewessana zostałam.


Druk.

Rozlazły, kierwa. Czytasz i czytasz a treści nie przybywa.
Znalazłam też jedną jakąś nieważną literówkę.



Poza tym całkiem się czyta. Poza tą rozwlekłością nic nie uwiera.


Język.

Nieszczególnie skomplikowany. Czytając tę powieść czułam się, jakby opowiadał 
mi ją kolega ze szkoły. Nie jakiś debil, ale też i nie prymus.
Na te afrykańskie upały jak znalazł. "Rozważnej i romantycznej" bym nie zdzierżyła, gdybym czytała ją w takich warunkach.

Niemniej nie zawsze mam ochotę na takie luźne gadki, toteż nie wczytywałam 
się zawzięcie. Dużo przerw robiłam bo spać mi się chciało.


Treść.

Rozbieżna.
Uważam, że powieść była o wszystkim, tylko nie o tym śledztwie! 
Jakbym obyczajówkę czytała.
Nie odczuwałam żadnych specjalnych emocji, nawet jeśli coś się zadziało 
to do następnego zadziania już zdążyłam przymknąć lewe oko.

Nasz komisarz ma dobrą opinię w środowisku, w trakcie akcji zostaje też awansowany. Zastanawiam się za co kurwa, bo w tej książce jak dla mnie naprawdę niczym szczególnym się nie wyróżnia mimo uroku osobistego, którego nie można mu odmówić.

Z drugiej strony - pomyślałam, że pewnie w rzeczywistości to właśnie TAK wyglądają śledztwa, nie kończą się w dwa dni jak w serialach.
Dodatkowo opowieść dotyczy lat powojennych, a więc pracy łbem, nie śladami DNA 
czy zapachu.
I tej całej otoczce też uroku nie można odmówić.

W ogóle uważam pomysł na fabułę za fajny, ciekawy i świeży, jeszcze czegoś takiego 
nie spotkałam.
Choćby z tego powodu warto było to przeczytać. 


Książka jest jedną z 11 tego Autora, również komisarz Bordelli pojawia się też gdzie indziej.
Zastanowię się, czy się zapoznawać z resztą ale myślę, że przy okazji kupię. Przynajmniej te komisarzowe, sympatyczny jest :)


CZAS CZYTANIA: 4 dni,
MOJA OCENA: 6,5 - tak jak chłopców w lesie. Podobnie, niedostatecznie mnie wciągnęło ale i podobnie nie mogę ocenić tego źle.

PS: Kot jest :) i jest gwiazdą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Włączyłam moderację starszych komentarzy tylko po to, żeby wiedzieć, że jakiś przybył
i móc odpowiedzieć.
Publikuję z grubsza wszystko - komentarze są obrazem Was, nie mnie ;)

Zachęcam do zostawiania uwag i przemyśleń! Możecie robić to również anonimowo.